Dziś w #PytaniunaŚniadanie rozmawialiśmy o zjawisku okraślanym jako w #Stashing (ang. ukrywać). Mówimy o nim wtedy, gdy partner ukrywa przed przyjaciółmi i rodziną swój związek. Jedna strona tworzacej się relacji na starcie podejmuje decyzję o wykluczeniu partnera z części swojego życia. Czy to możliwe? Dlaczego tak się dzieje? Dla mnie pojęcie #stashingu było tematem obcym, jednak teoria przywiązania, już nie jest. Brytyjski psychoanalityk Bowbly wyróżnił kilka stylów przywiązania m.in unikający. Unikający styl przywiązania wiąże się z lękiem przed odrzuceniem, nadmierną gloryfikacja niezależności, zaprzeczaniem potrzebie bliskości i jeszcze kilkoma innymi cechami. Zachęcam do zapoznania się głębiej z teorią przywiązania, a tymczasem zapraszam na rozmowę o stashingu. Rozmowa lekka, ale pasło w niej wiele wartościowych i życiowych wskazówek.
Nawyki jak wyrobić sobie te dobre i pozbyć się tych szkodliwych?
W noworocznym #pytanienaśniadanie tym razem o nawykach. Czym jest nawyk? A czym jest wprowadzanie pewnych czynności do naszej codziennej rutyny? Jak zbudować dobre nawyki i jak szybko może nam się to udać. Na te pytania staraliśmy się odpowiedzieć z #PiotremCieleckim w dzisiejszym wydaniu Pytania na Śniadanie. Zapraszam!
Triki i sposoby na wczesne wstawanie # pytanienaśniadanie
Drodzy
Po raz kolejny w Pytaniu na Śniadanie rozmawialiśmy o jakości snu oraz nawykach mogących utrudniać zasypianie. Brak higieny snu, nieprawidłowe nawyki związane z zasypianiem, nieodpowiednia ilość snu będą miały wpływ na nasze samopoczucie i zdrowie. Badania pokazują, że zaburzenia snu mogą być przyczyną lub wskaźnikiem poważnych zaburzeń psychicznych oraz chorób somatycznych. Miejmy to w pamięci. Dużo zdrowia! #pytanienaśniadanie #jakośćsnu #zdrowie
Smutek jest potrzebny – czasem lepiej się posmucić niż ukrywać trudne emocje

Smutek kojarzymy raczej z czymś nieprzyjemnym, czego nie chcemy doświadczać, oglądać. Wolimy się cieszyć, słuchać radosnych wieści, oglądać uśmiechnięte twarze. I nie ma w tym nic dziwnego. Jednak smutku nie należy się bać i nie zawsze trzeba go za wszelką cenę odganiać. Są momenty kiedy warto dopuścić go do głosu. Dlaczego? Co pozytywnego może z tego wyniknąć?
Jakie sygnały mówią o tym, że nasz związek się rozpadnie?

Czterej jeźdźcy apokalipsy?
A cóż to? Pomyślałam…
O czym będzie ta rozmowa? Rozmowa była o związkach. Owi czterej jeźdźcy to nic innego jak cechy charakteru, sposoby reagowania czy tworzenia relacji, które potrafią być dla związku niszczące. Pogarda, krytyka, reakcje obronne, obojętność. Na ile mając do czynienia z takimi zachowaniami jesteśmy w stanie pracować nad utrzymaniem relacji? Czy pogarda w ogóle może mieć miejsce w związku? Odpowiedzi na te oraz inne pytania udało się zawrzeć w poniższym materiale.
Zapraszam.
https://pytanienasniadanie.tvp.pl/59029906/jakie-sygnaly-mowia-o-tym-ze-nasz-zwiazek-sie-rozpadnie
„Pomiędzy wersami”
Rozmowę zaczęłyśmy od poczucia ciągłego bycia na wojnie. Jak funkcjonować w tak trudnej rzeczywistości, by nie zatracić swojego życia? Jeśli się zatracimy nie będziemy mieli siły by pomagać…A więc..
Jak pomagać?Jak rozmawiać z uchodźcami?
Jak żyć w domu w którym nagle mieszka dodatkowo pięć osób?
O tym wszystkim rozmawiamy z Katarzyną Zdanowicz w jej programie „Pomiędzy wersami”.
Zapraszam!
https://kobieta.interia.pl/raporty/raport-zdanowicz-pomiedzy-wersami/strona-glowna/video,vId,3204936
Lęk przed porodem
Wiele kobiet czuje strach przed porodem, przed bólem. Strach, że coś się nie uda i pójdzie nie tak. O tym jak sobie radzić, jak wzajemnie się wspierać z partnerem gdy przyjdzie ten czas. Rozmawiałyśmy w Pytaniu na Śniadanie.
Dziękuję za zaproszenie.
https://pytanienasniadanie.tvp.pl/55885263/jak-sobie-radzic-ze-stresem-przed-porodem

Żołnierz u psychologa
Rola psychologa w wojsku, jak możemy przeczytać np. w „Polsce Zbrojnej”, obejmuje szeroki zakres działań: profilaktykę, edukację, diagnozę psychologiczną, opiniowanie i interwencję kryzysową, wsparcie psychologiczne oraz specjalistyczną pomoc kliniczną.
Dużo tego jest i wydaje się, że potrzeby wojskowych w tym względzie powinny być zaspokojone. Można by nawet powiedzieć, że żołnierze to szczęściarze, bo tak szeroki zakres pomocy jest im oferowany nieodpłatnie. Dlaczego zatem żołnierze niechętnie korzystają z pomocy psychologicznej?
Stereotypy
Jednym z powodów z pewnością są w dalszym ciągu stereotypy. Wiele ponoć się zmienia, zwłaszcza odkąd polska armia stała się armią zawodową, odkąd uczestniczymy w misjach zagranicznych oraz korzystamy z międzynarodowych doświadczeń. Jednak co w teorii brzmi świetnie, w praktyce często nie wygląda już tak dobrze. Mimo coraz większej świadomości pomoc psychologiczna najczęściej jest przez wojskowych odrzucana, pojmowana jako rodzaj słabości i wyznacznik nieradzenia sobie. Korzystanie z pomocy bywa postrzegane stereotypowo, zarówno przez środowisko, jak i przez samego potrzebującego. Nawet kiedy pojawia się potrzeba kontaktu, wraz z nią pojawić się może ambiwalencja wynikająca nie tylko z lęku przed oceną innych, ale także wewnętrznego poczucia porażki. Kiedy jest gorzej, motywacja do wizyty jest, ale kiedy jest trochę lepiej, pojawiają się wątpliwości, które przed tym powstrzymują. „Czy to jest mi w ogóle potrzebne? Co taki psycholog mi pomoże?”…lęk przed odsłonięciem się, utratą anonimowości oraz brak zaufania do specjalistów, tylko jeszcze mocniej komplikuje sprawę.
Niekompetentni specjaliści
Zdarza się czasem, że można trafić na niekompetentnego specjalistę. Nie zawsze jest to ich wina, czasem brak im doświadczenia czy wyszkolenia by zająć się tym z czym się do nich zgłoszono, dobrze jest jeśli potrafią się do tego przyznać. Bywa jednak tak, że owi specjaliści nie pogłębiają i nie rozwijają swojej wiedzy i kompetencji czyniąc czasem więcej szkody niż pożytku. Problem jest oczywiście bardziej skomplikowany, niż może się pierwotnie wydawać. Jednostki wojskowe rozsiane są po całej Polsce, a psychologowie tam pracujący u tzw. podstaw często mogą trafić na problemy, które przerosną ich możliwości, a odesłać zgłaszającego się nie ma gdzie. Jednakże niezależnie od tego w którym sektorze działań psychologicznych niekompetentny specjalista będzie pracował, trafienie na niego zawsze, albo prawie zawsze skutkuje zniechęceniem na przyszłość. Najgorsze co może się wydarzyć, to zła ocena sytuacji dokonana przez psychologa, brak zainteresowania oraz nieumiejętność przyznania się do niewiedzy. W tym ostatnim przypadku zdecydowanie lepiej przyznać się do braku wiedzy i być wspierającym, niż udawać, że się wie i strzelać w ciemno.
Niechęć do psychologów wojskowych
Kiedy pracowałam w wojsku większość konsultacji odbywała się w sposób nieoficjalny. Pokój psychologa w jednostce odwiedzany był rzadko, na misji czegoś takiego jak pokój psychologa w ogóle nie było. Nie oznacza to jednak, że nie wykonywałam swojej pracy. Rozmowy prowadzone były w różnych miejscach, więc nigdy nie było jasne dla ewentualnych obserwatorów, czy to rozmowa koleżeńska czy być może psychologiczna porada, było to jasne tylko dla rozmówców. W takim trybie jednak, dokonać można jedynie interwencji, porady czy udzielić wsparcia. Taki sposób funkcjonowania często okazywał się niezbędny ze względu na lęk przed oceną kolegów i przełożonych, który żołnierzom towarzyszył. Wydaje się, że jest to jeden z głównych powodów, dla których żołnierze wolą skorzystać ze wsparcia psychologicznego poza swoim środowiskiem pracy.
Jest moim zdaniem jeszcze jeden ważny powód niechęci wojskowych do wizyt u psychologa – niedostosowanie metody oddziaływań do zgłaszanych trudności.
W wojsku nie ma miejsca na psychoterapię
Dostęp do psychoterapii w wojsku jest niezwykle ograniczony. Oczywiście zgodnie z decyzją MON oddziaływania psychoterapeutyczne w pewnym zakresie zapewnione są w wojskowych oddziałach szpitalnych, podczas turnusów uzdrowiskowo-rehabilitacyjnych oraz w specjalistycznych wojskowych przychodniach lekarskich. Realny sposób realizacji tych zadań nie jest mi znany, trudno mi zatem powiedzieć jakiej jakości są to działania. Pamiętam za to, że kiedyś często słyszałam zdanie „w wojsku nie ma miejsca na psychoterapię”. To jednak nie znaczy, że wojskowi psychoterapii nie potrzebują. Problemy zgłaszane przez żołnierzy często są problemami, które powinny zostać poddane oddziaływaniom psychoterapeutycznym i to wcale nie w warunkach turnusu rehabilitacyjnego czy szpitalnego oddziału, ale ambulatoryjnie. Myślę tu o poczuciu samotności, trudnościach adaptacyjnych po powrocie z misji czy po przejściu na emeryturę, rozpadzie związków małżeńskich, czy nieumiejętnością wejścia w związek i zaangażowania się. Także o trudnościach w bliskich relacjach, stanach depresyjnych charakteryzujących się uczuciem pustki i zniechęcenia, nadużywaniem alkoholu itp. Czasem wystarczy krótkoterminowe oddziaływanie czy wręcz interwencja kryzysowa, a czasem potrzeba czegoś więcej. Nawet jeżeli znajdziemy specjalistę mogącego się tym zająć wśród specjalistów wojskowych, to zapewne jest ich niewielu. Żołnierze, zwłaszcza ci którzy uczestniczyli w misjach, mają specyficzne, trudne doświadczenia, w pamięci obrazy i wydarzenia, o których nie chcą myśleć, ale to także przede wszystkim ludzie z ludzkimi problemami.
Czasem by skorzystać z kontaktu psychoterapeutycznego nie potrzeba traumy, z którą sobie nie poradziłem, czasem wystarczająca jest potrzeba zmiany i poprawy jakości dotychczasowego życia. Chęć zrozumienia siebie, swojej natury i najzwyczajniej w świecie chęć osobistego rozwoju.

Nieświadoma gra partnerów – związek w koluzji.
Dlaczego funkcjonujemy w związku w którym czujemy, że szkodzimy sobie, który nas nie satysfakcjonuje? Dlaczego nie podejmujemy próby by dokonać zmian wewnątrz pary? To temat, który nurtuje wielu ludzi, a odpowiedzi wydają się zawsze niejasne i niewystarczające.
Spotykam w gabinecie wiele osób, które mają trudność w stworzeniu satysfakcjonującego związku. Zarówno kobiety jak i mężczyźni deklarują jak bardzo chcieliby stworzyć związek i cierpią z powodu tego, że związki które tworzą są bardziej uwikłaniem przynoszącym cierpienie niż satysfakcjonującą relacją. W terapii gdy przyglądamy się im z perspektywy czasu okazuje się, że było w każdym z nich coś podobnego – jakiś wspólny mianownik.
Spróbujmy prześledzić jeden z możliwych scenariuszy – związek narcystyczny.
Wyobraźmy sobie mężczyznę, który bardzo pragnie nawiązać trwały, udany związek z kobietą. Za każdym jednak razem kiedy udaje mu się nawiązać jakąś relację, w swojej głowie wciąż pozostaje niezadowolony. Zaczyna myśleć, że dziewczyna, która jeszcze niedawno wydawała się wspaniała już taka nie jest. Pojawiają się myśli, że gdzieś jest być może inna, ta właściwa, ta jedyna. Już same te myśli sprawiają, że z obecną kobietą nie jest w stanie się zbliżyć, poczuć się dobrze i stabilnie. Niespostrzeżenie sabotuje mogącą zrodzić się bliskość. A być może chodzi właśnie o to by do niej nie dopuścić, bo związek i bliskość kojarzy się rezygnacją czy utratą siebie. Taka osoba marząc o bliskości, nie jest w stanie pogłębić posiadanej relacji.
Mija kilka prób stworzenia związku zanim mężczyzna ten orientuje się, że nie jest to kwestia nieodpowiednich kobiet, gdyż oczywiście na początku tak myśli, ale czegoś w nim samym co nie pozwala się związać.
Udaje się i co wtedy?
Kiedy jednak mężczyzna narcystyczny już się zwiąże, potrzebuje ciągłego potwierdzania własnej wartości. Przegląda się w oczach kobiet jak w lustrze. Kobiety pozostają z takim mężczyzną w nieświadomej umowie która brzmi: Dopóki doceniasz mnie, potwierdzasz moją wartość, zachwycasz się mną i jesteś podporządkowana moim oczekiwaniom, dopóty trwamy.
W miłości istnieją dla osoby narcystycznej jedynie dwie możliwości – albo samemu trzeba zrezygnować z własnego ja, albo to partner musi zrezygnować. Osoba o takiej konstrukcji osobowościowej jest w stanie stworzyć nawet długotrwałą relację, kiedy druga osoba dopasuje się. Tak jak woda, która idealnie dopasowuje się do kształtu naczynia, w które została nalana. Związek ma przebiegać bez zakłóceń i nie ma w nim miejsca na autonomię. Niechybnie musi jednak dojść do konfliktu – w tej koluzji.
Czym jest koluzja?
Koluzja to rodzaj nieświadomej umowy między dwojgiem ludzi. Partnerów łączy wzajemne uwikłanie w relację, z którego, mimo cierpienia, często trudno jest wyjść. Już sam dobór partnera dokonuje się w służbie stworzenia z nim koluzyjnego związku. Podstawą są niezaspokojone, nieświadome pragnienia i potrzeby, które nie zostały zaspokojone w pierwotnych relacjach z rodzicami. Potrzeby te mają różny charakter np. gdy chodzi o bycie ważnym i bezwarunkowo przyjętym mówimy o potrzebach narcystycznych. W zależności od swoich doświadczeń życiowych jedni ludzie są bardziej progresywni w dążeniu do zaspokojenia swoich potrzeb, inni zaś przyjmują postawę regresywną. Krótko mówiąc, posługując się powyższym przykładem, partnerem progresywnym jest ten, który wymaga dostosowania się do jego oczekiwań, który żąda potwierdzania własnej wartości i ciągłego doceniania (narcyz), regresywnym zaś ten, który te pragnienia i żądania zaspokaja.
Rolę partnera regresywnego bardzo często przyjmują kobiety (narcyz komplementarny). Tak jak osoby narcystyczne postrzega się jako egoistyczne, tak ich partnerów postrzega się jako osoby altruistyczne, poświęcające się, skromne i nieroszczeniowe. Gdy przyjrzymy się bliżej widzimy, że często są to osoby o obniżonym poczuciu wartości, już w dzieciństwie przyzwyczajone do pogardy. Takie kobiety wybierają partnera którego idealizują i podziwiają, dbając o zaspokojenie jego potrzeb w pewien sposób wiernie mu służą. W partnerze widzą swoje idealne ja, taką osobę jaką same obawiają się być.
Nigdy jednak nie jest tak, że będąc bardziej osobą regresywną nie posiadamy progresywnych pragnień. I w tym cały szkopuł.
Co dzieje się kiedy w partnerze regresywnym następuje przełom i dochodzą do głosu wyparte pragnienia progresywne? Gdy nagle ona pragnie szacunku i uznania jakie zazwyczaj otrzymuje partner? Dochodzi do konfliktu w parze. Dynamika odwraca się i tak jak wcześniej para działała według zasady: jestem wspaniały ponieważ ty mnie uwielbiasz – uwielbiam cię ponieważ jesteś dla mnie taki wspaniały, teraz zaczyna działać zupełnie inaczej. Partner progresywny uświadamia sobie, że tak naprawdę bez swojej drugiej połowy niewiele znaczy, podziw i dowartościowanie uzależnia, ale również określa. Narcyz czuje się w obowiązku być takim jakim widzi go jego partner, a ponieważ tamten widzi go jako idealnego, to standardy są tak wysokie, że nie do utrzymania. Narcyza zaczyna to złościć, ale jednocześnie nie potrafi z tego zrezygnować. Również partnerka prędzej czy później jest zrozpaczona sytuacją w związku i myśli: „tyle ci poświęciłam, tak cię doceniałam i kochałam, zawsze byłeś najważniejszy, a teraz złościsz się i jesteś dla mnie taki bezwzględny”. Partnerka (narcyz komplementarny) nie jest jednak w stanie zrezygnować z postrzegania swojego partnera jako idealnego, zwiększa więc wymagania usilnie dostosowując go do swojej wizji. W zależności od tego czy partnerka jest bardziej agresywna czy uległa – zaczyna walczyć lub wycofuje się i narzeka, niezmiennie jednak cierpi i jedna i druga strona. Dotychczasowa zasada działania w parze, jak już wspomniałam ulega zmianie. Pojawia się nowa zasada: Jestem taki bezwzględny i niedobry dla ciebie ponieważ tak wiele ode mnie wymagasz i tak silnie określasz jaki mam być – ona zaś zaczyna myśleć: jestem taka wymagająca dla ciebie, bo jesteś taki bezwzględny i niedobry, a ja chciałabym tylko by było tak cudownie jak kiedyś. Koło się zamyka.
Istnieją oczywiście inne opisane rodzaje koluzji w parze. Zamieszczony przykład dotyczy koluzji wynikającej z potrzeb narcystycznych obydwojga partnerów. Wszystkich zainteresowanych zgłębieniem tematu odsyłam do książki, która zainspirowała mnie do napisania powyższego artykułu: „Związek dwojga – psychoanaliza pary” Williego Jürga.
Polecam!
Artykuł opublikowano także na wprost.pl
https://wellbeing.wprost.pl/10524577/zycie-z-narcyzem-ekspertka-mowi-o-nieswiadomej-umowie.html

Emocjonalna ruletka – czyli bliska relacja z osobą borderline
W kolejnym wpisie chciałabym przyjrzeć się bliżej osobom borderline. Jest to często spotykane zaburzenie osobowości, wpływające bardzo silnie na osoby bliskie lub partnerów osób nim dotkniętych. Mam nadzieję, że mój artykuł pomoże wam w zrozumieniu osób z cechami borderline i w rozpoznaniu mechanizmów nimi rządzących.
Jak objawia się osobowość borderline?
Osoby borderline przeżywają wewnętrzny konflikt polegający na jednoczesnej chęci bycia blisko z inna osobą, a lękiem przed pochłonięciem w tej relacji. Ponieważ same postrzegają relację tylko jako taką, w której inna osoba ma być całkowicie zależna, idealnie zaspokajająca potrzeby i doskonale rozumiejąca, same uważają, że także takie muszą być. Mówiąc krótko jest to pułapka emocjonalna, z której cało się wyjść nie da, gdyż poziom wymagania zarówno w stosunku do siebie jaki drugiej osoby jest w rezultacie nie do wytrzymania. Kiedy pozostajemy w takiej relacji nie ma bowiem miejsca na żaden błąd, nie mówiąc o jakiejkolwiek dozie autonomii. Musi zatem nastąpić jakieś rozwiązanie, najczęściej jest ono niszczące i gwałtowne.
Borderline a związki
Związek z osobą borderline początkowo wydaje się absolutnie fantastyczny, można poczuć się jakby wygrało się na loterii. Relacja rozwija się szybko i emocjonalnie. Czujemy jakbyśmy znali się z nią/nim od dawna. Myślimy podobnie i bardzo dobrze się rozumiemy. Można czuć się tak jakby ta druga osoba znała nasze myśli i odgadywała nasze pragnienia. Relacja szybko osiąga głębszy poziom niż zazwyczaj na danym etapie, odnosi się wrażenie całkowitej akceptacji. Wzbudza to chęć do jeszcze większego zbliżenia się i dawania więcej i więcej. Jesteśmy tym uczuciem absolutnie uwiedzeni. Osoby borderline zazwyczaj w przeszłości miewały już nieudane związki, dlatego często czujemy się (a raczej jesteśmy stawiani) w pozycji wybawiciela czy wybawicielki. To pozycja jest niezwykle pociągająca, dająca poczucie, że jest się dobrym i uda się uszczęśliwić nowo poznaną osobę. Pojawia się myśl, że poprzedni partnerzy/partnerki były po prostu nieodpowiedni, nieczuli, nie dość oddani i opuszczający.
Z czasem jednak zaczyna się gra w „wszystko albo nic”. Krach relacji zbliża się często w subtelny i niedostrzegalny sposób po to by z czasem eskalować. Jak wspomniałam osobą borderline rządzą dwie sprzeczne tendencje, które stawiają ją przed następującym dylematem: jeśli będę bronić się przed bliskością, którą pojmuję jako całkowite zlanie się czy zespolenie, narażę się na utratę osoby, której tak rozpaczliwie potrzebuję. Bliskość mimo iż upragniona, jest dla nich nie do wytrzymania. Grozi całkowitym zespoleniem, a w rezultacie pochłonięciem i utratą siebie. Tak więc w obronie przed nią osoba borderline zaczyna robić różne rzeczy by zniszczyć relację i w rezultacie oderwać się, by następnie cierpieć z powodu odrzucenia czy opuszczenia. W ten sposób wkraczamy do emocjonalnego kasyna, gdzie poprzez podbijanie stawki zaczyna się gra „w jak długo wytrzymasz”: ile twoich granic przekroczę zanim powiesz dość.
Destrukcja relacji
Osoby borderline wyznaczają w relacji nieosiągalny wręcz standard, któremu druga osoba nie jest i nie byłaby w stanie nigdy sprostać. Dlatego wkrótce zaczynają się oskarżenia. Najczęstszy scenariusz zakłada takie zachowanie które doprowadzi drugą osobę do zirytowania i rozdrażnienia, w rezultacie do złości i chęci odsunięcia się. Wtedy często padają oskarżenia, że partner się zmienił, nie dba już tak jak kiedyś, że nie jest się już tak ważną/ym. Jest się oskarżonym o to czego się nie zrobiło w taki sposób, że nie jest się pewnym jak jest naprawdę. To powoduje poczucie winy za złość i rozdrażnienie jakie się czuje. Osoby borderline chcą czuć że są najważniejsze, uznają często, że w danej relacji przysługują im szczególne prawa i domagają się wyjątkowego traktowania. Mają też krótki emocjonalny lont doprowadzający do częstych i gwałtownych wybuchów gniewu, co sprawia, że w relacji z tą osobą czuć się będzie zagrożonym lub zastraszonym emocjonalną niestabilnością. Zarówno w słowach jak i w zachowaniu przekraczają osobiste granice drugiej osoby. Wybuchy gniewu powodowane są wewnętrznie kumulowanym napięciem, ciągłą wewnętrzną walką między wściekłością i nienawiścią, a chęcią zbliżenia się. Wszystko to co kumulowane jest „wyrzucane” podczas wybuchu gniewu w drugą osobę. Dla partnera naturalnym staje się poczucie, że jest się jak pojemnik na odpady. Jest się obrzucanym błotem, obrażanym, a czasem wręcz poniżanym. Kiedy nie reaguje się w sposób w jaki osoba borderline oczekuje i kiedy nie zaspokaja się jej żądań, eskaluje ona gwałtowne często pogardliwe traktowanie.
Posługując się analogią z grą hazardową ostatecznym podbiciem stawki w grze „jak długo wytrzymasz” jest szantaż emocjonalny. Osoby borderline mogą zagrozić nawet samobójstwem.
Czy osobie borderline można pomóc?
Podobnie jak w hazardzie osoby borderline najczęściej doświadczają przegranej. Dążą do zniszczenia i zepsucia relacji tak długo, aż ją stracą. Często dostrzegają powtarzalność takich zachowań i rozegrań w relacji, ale działają jak owładnięte nieznaną siłą, podobnie jak w uzależnieniu od hazardu. Tylko jasno i stanowczo, ale nie bez współczucia stawiane granice są w stanie przerwać emocjonalny trans i “grę”. Pamiętajmy, że osoby borderline to osoby głęboko cierpiące, nie radzące sobie i potrzebujące pomocy. Terapia jest długotrwała i wymagająca i często przebiegająca gwałtownie, gdyż osoba borderline podobnie jak w innych relacjach także w relacji z psychoterapeutą powtarza znany i opisany powyżej wzorzec zachowania.